"To my, kibice z Wilna" - z wizytą u BWP’12

Kibice znad Wisły, podobnie jak cały polski naród, we krwi mają narzekanie. Lubimy załamywać ręce nad słabymi wynikami sportowymi naszych drużyn, nieudanymi oprawami, nierównym dopingiem, zbyt małymi liczbami wyjazdowymi czy częstymi mobilizacjami derbowego rywala. Spróbujmy sobie jednak wyobrazić, że tego typu zmartwienia są szczytem marzeń dla pewnej niewielkiej grupy fanatyków.

Mowa o kibicach Polonii z Wilna, którzy nie tylko mają przeciwko sobie prawie wszystkie miejscowe ekipy, ale na co dzień także muszą zmagać się z wrogim nastawieniem litewskiego otoczenia. Pomimo niezwykle trudnych warunków społecznych i politycznych, znajdują czas i olbrzymie pokłady energii, które pozwalają im pielęgnować swoją pasję. Być może dlatego, że kibicowanie to dla nich część wielkiej, patriotycznej „pracy”, bez której, jak sami mówią, o Polakach na Litwie nikt by już nie pamiętał.

Litwa - Ojczyzną, Polska - Macierzą

Niedziela, 4. maja 2013 roku, około godziny 10. Grupa kibiców w klubowych szalikach i biało-czerwonych wstążkach na piersi krząta się po placu pod Sejmem Republiki Litewskiej. Niektórzy z nich mają pomarańczowe kamizelki odblaskowe, inni trzymają reklamówki wypełnione ulotkami. Członkowie grupy Brygada Wilno Polonia przygotowują się do udziału w pochodzie ulicami Wilna, który ma uświetnić obchody Dnia Polonii i Polaków za Granicą. Kilka tysięcy rodaków mieszkających na co dzień w granicach państwa litewskiego przyjechało z różnych zakątków kraju, aby zamanifestować swoją obecność. Chcą pokazać, że pomimo polityki dyskryminacyjnej litewskiego rządu, który nie widzi dla nich miejsca w nadbałtyckiej republice, stanowią duża siłę, z którą władza musi się liczyć. Poloniści wiedzą, że nie mogą zmarnować takiej okazji - przy okazji marszu starają się zachęcić jak najwięcej osób do przyjścia na popołudniowy mecz z FK Šilutė z Szyłokarczmy. Na chwile przerywają rozdawanie ulotek z terminarzem drużyny, aby zamienić słowo z Koroniarzem, czyli Polakiem mieszkającym w obecnych granicach naszego kraju. Po serdecznym przywitaniu jeden z kibiców wskazuje kobietę w średnim wieku z „lustrzanką” w ręku, wyróżniającą się z tłumu przez rudy kolor włosów.

Wszyscy Polacy to jedna rodzina

- Widzisz ją? Ona jest z miejscowej Antify, robi nam zdjęcia. Nie wiem po co, przecież już ich mają pełno. To też Polka, tylko jakaś wypaczona. Ale oni są zupełnie niegroźni, nie to co litewscy skini, albo nacjonaliści z Żalgirisu - opowiada Darek, nieszczególnie przejętym tonem, za to pięknie kresowo akcentując wyrazy. Po głośno rzuca w stronę „Rudej”: - Polacy z Wilna pozdrawiają!
Kobieta odwraca się i pospiesznie odchodzi, wtapiają się w tłum. A w mojej głowie zaczyna tworzyć się obraz dziwnej rzeczywistości, z którą zmagają się Poloniści nie tylko przy okazji świąt, ale także na co dzień. Po kilkunastu minutach marsz rusza Prospektem Giedymina, główną arterią Wilna, a moi nowi znajomi rozwijają flagę ze św. Krzysztofem i nazwą klubu. Dołączają do kolumny tuż za lokalnym oddziałem Związku Polaków na Litwie. Niosą kilka biało-czerwonych flag, a maszerując na zmianę intonują piosenki kibicowskie i patriotyczne, do których chętnie przyłączają się... członkowie uniwersytetu trzeciego wieku. Po pewnym czasie do wilnian dociera delegacja fanów z KKS-u Kalisz z transparentem „Kaliscy Patrioci” i Lechii Gdańsk w klubowych bluzach. Pokonanie całej trasy przemarszu zajmuje około dwóch godzin. Następnie wszyscy bierzemy udział w uroczystej niedzielnej mszy świętej pod Ostrą Bramą, odprawianej oczywiście po polsku. Po kilku godzinach patriotycznego uniesienia na jakiś czas żegnam się z Brygadą Wilno Polonia. Dołączę do nich tuż przed popołudniowym meczem.


Polonia znaczy Polska

Zanim przybliżę atmosferę panującą podczas meczu, warto dowiedzieć się czegoś więcej o samym klubie. Jego historia nie jest zbyt długa -Polonia Wilno powstała od podstaw w 1990 roku, po sportowej „odwilży” spowodowanej upadkiem Związku Radzieckiego. Jej twórcy obrali drogę inną niż chociażby „odrodzona” Pogoń Lwów i nie zdecydowali się nawiązywać do tradycji przedwojennych drużyn wileńskich -Śmigłego, Strzelca ani Laudy. Polonia w zamyśle miała być klubem łączącym wszystkich Polaków z Litwy, jednak wymogi administracyjne sprawiły, że zespół został na stałe przypisany do miasta. Warto zaznaczyć, że całkowicie amatorska drużyna piłkarska gra już drugi sezon na zapleczu litewskiej ekstraklasy, ale działalność klubu wykracza poza futbol. Stowarzyszenie prowadzi szkolną ligę siatkówki, organizuje także cykliczne imprezy sportowe, m.in. międzynarodowy turniej strzelecki z broni pneumatycznej. Szef Polonii - Stefan Kimso, rodowity wilnianin, z dumą opowiada o działalności klubu, nie zataja jednak trudności, z którymi zmagają się „Wileńskie Orły”.
- Największą naszą bolączką są oczywiście finanse. W tym roku drżeliśmy o start w lidze, pieniądze na to znalazły się dosłownie w ostatniej chwili. Brakuje nam stabilnego sponsora, ale wiele klubów z zaplecza ekstraklasy ma takie kłopoty. Federacja piłkarska jest dość wyrozumiała, co nie przeszkodziło jej w odjęciu nam za karę trzech punktów. Gdyby nie to, mielibyśmy siedem „oczek” na koncie i po czterech kolejkach plasowali się w „czubie” - opowiada prezes. W chwili obecnej jego drużyna zajmuje miejsce w połowie tabeli. Dla mnie szczególnie interesująca jest polityka kadrowa drużyny - w Polonii grają bowiem zawodnicy różnych narodowości, także Litwini.
- Z jednej strony oczywiście chcielibyśmy, aby ten klub był odpowiednikiem Athletic Bilbao, z drugiej jednak pamiętajmy, że u Litwinów nazwa Polonia, nasz język i biało-czerwone barwy wywołują prawdziwą alergię. Jeśli jakiś Litwin ma na tyle dużo odwagi, że może i chce występować u nas, to nie możemy mu nic zarzucić. Drużyna powinna po prostu dobrze grać, za całą „polską” otoczkę odpowiadają kibice - wytłumaczył mi później tę sprawę Rajmund, jeden z pomysłodawców powstania grupy BWP’12.

Polonia trzy punkty ma!

Kwadrans przed 16 wchodzę na stadion LFF przy ulicy Lepkalnio. Tutaj siedzibę ma litewski związek piłkarski i właśnie po tym obiekcie kilka lat temu „hasała” Legia Warszawa. Od razu kieruję się w stronę położonego przy narożniku trybun sektora. Na płocie okalającym murawę wisi płótno z napisem „Polonia musi panować” i dwie flagi kibiców. Kilka osób rozkłada elementy meczowej choreografii. Poloniści chwalą się, że będzie efektownie, bo stworzenie tej oprawy kosztowało ich dużo sił - malowanie transparentów skończyli późną nocą. Wszystko musi się udać, bo nad całością „projektu” czuwali goście z Lechii. Tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego w „młynie” jest już około trzydziestu osób.



- Działamy w Brygadzie dokładnie od 17 marca 2012 roku. Wtedy miała miejsce manifestacja Polaków przeciwko dyskryminacyjnej reformie systemu szkolnictwa. Przybyło na nią naprawdę dużo ludzi i podczas marszu poznało się klika osób, które od dawna chciały chodzić na Polonię, ale w pojedynkę byłoby im głupio. Akurat następnego dnia był mecz, więc spotkaliśmy się ponownie już na stadionie - zdradza początki polskiego ruchu kibicowskiego w Wilnie Rajmund. Początkowo jedynymi formami dopingu obecnymi na Polonii była radość z bramek i okazywanie niezadowolenia z decyzji sędziego, ale szybko przybrał on formę bardziej zorganizowaną. Przeciętnie w „młynie” podczas meczu „domowego” jest około trzydziestu osób. Pozornie niedużo, ale trzeba pamiętać, że piłka nożna na Litwie jest niszową dyscypliną sportu, nawet wśród Polaków. - zołowa litewska ekipa - Żalgiris zbiera na swojej trybunie w porywach około dwustu osób, zazwyczaj jest ich mnie niż stu. A nam zdarzały się w poprzednim sezonie mecze, gdzie Polonię dopingowała ponad setka gardeł. Jak na panujące tu warunki nie ma się czego wstydzić - komentują fani Polonii.
Faktycznie, obserwując oprawę, którą po przerwie prezentują wilnianie, można pokiwać z uznaniem głową. Garstka zapaleńców przy pomocy petard, rac, stroboskopów i kilkunastu transparentów, wykonanych wraz z gośćmi z Lechii, na dłuższą chwilę odciągnęła uwagę wszystkich widzów od boiska. Kilkuminutowy pirotechniczny „chaos”, który powstał na sektorze BWP’12 nie odbiegał poziomem od choreografii prezentowanych przez większość mniejszych polskich ekip.



Kilka minut przed ostatnim gwizdkiem sędziego, już wiadomo, że Polonia „dowiezie” do końca jednobramkową przewagę, wilnianie intonują Mazurka Dąbkowskiego oraz „Rotę”. Niezwykle wymownym akcent...

Swoi wśród obcych

- Wam Koroniarzom zwykle trudno jest zrozumieć realia, które tu panują. My mamy przeciwko sobie praktycznie całą kibicowską Litwę. Żadna miejscowa ekipa nie nawiąże z nami kontaktu, bo inne litewskie grupy z miejsca uznałyby ją za wroga. Nie mamy tutaj przyjaciół, ale podkreślam że każdy kibic z Polski będzie u nas mile widziany i serdecznie przyjęty - zapewniają Poloniści już podczas mniej oficjalnej części integracji, czyli przy piwie i ognisku na polanie na peryferiach Wilna, gdzie są obecni także kibice Lechii i KKS-u Kalisz.
Fani Polonii gościli już „delegacje” Wigier Suwałk, Wisły Kraków, Lecha Poznań, Śląska Wrocław i narodową ekipę Polonii Warszawa. Często kontaktują się z nimi też pojedynczy kibice z różnych polskich miast. Każdy, kto zdecyduje się przyjechać, będzie mile widziany - zapewniają wilnianie. Doświadczyłem tego na własnej skórze i muszę przyznać, że w przysłowiach o kresowej gościnności nie ma krzty przesady.



- Teraz jesteśmy grupą nieformalną, do końca tego sezonu na pewno się to nie zmieni. Myślimy nad uzyskaniem osobowości prawnej, bo to w wielu sytuacjach może ułatwić życie, ale z drugiej strony niesie duże ryzyko - Rajmund rozwiewa moje wątpliwości dotyczące organizacji Brygady Wilno Polonia.
W warunkach litewskich sformalizowanie grupy oznaczałoby jej pełne ujawnienie i narażenie na szykany. Jak mówią wilnianie, w wielu przypadkach litewscy urzędnicy wykorzystywaliby decyzje administracyjne i kruczki prawne, żeby dokuczyć Polakom. Robią to przecież na co dzień w stosunku do petentów o polskich korzeniach. Może lepiej nie dawać im do ręki nowej broni...

„Ukochana moja ziemio, Wileńszczyzny drogi kraj”

Kibicowanie Polonii to ważna aktywność młodych Polaków z Wilna, ale trzeba pamiętać, że stanowi tylko niewielki wycinek ich życia. Członkowie „Brygady” pochodzą z Wileńszczyzny i już od najmłodszych lat starają się nie tylko dbać o polskie tradycje, język i historię, ale działać także na rzecz swojego miasta i lokalnej społeczności. Praktycznie wszyscy kibice Polonii są zrzeszeni w Związku Polaków na Litwie, kole Wileńskiej Młodzieży Patriotycznej i innych podobnych organizacjach. Wielu działa w zespołach ludowych, polskich chórach, ale też w organizacjach uczniowskich i studenckich.
- Zawsze bierzemy udział w marszach i manifestacjach Polaków, a na dzisiejszym część z nas pełniła też funkcje porządkowych - mówi Apolinary, młodszy brat Rajmunda.



Z obserwacji można wywnioskować, że wileńscy Polacy są wzorem społeczeństwa obywatelskiego. Trudno oprzeć się wrażeniu, że u nich czas się zatrzymał, a ponad pół wieku sowieckiej okupacji nie złamało ducha narodu. Właśnie tak wyobrażam sobie polską młodzież okresu międzywojennego zamieszkującą na przykład Warszawę - przepełnioną ideałami i chęcią działania, nie skażoną konsumpcjonizmem i pogonią za pieniędzmi. Chcecie zobaczyć na własne oczy pokolenie „Kolumbów”? Jedźcie do Wilna.

Nienawiść i zakłamanie

- Wiesz jak część środowisk litewskich skomentowała powstanie Brygady? Polskie śpiewy na meczach Polonii? Że wrócił „genocidas”. To znaczy ludobójstwo - mówi wyraźnie zirytowany Rajmund. Dla skrajnych litewskich nacjonalistów, wśród których silną grupę stanowią kibice Żalgirisu, używanie języka polskiego na ulicach Wilna czy tradycyjna pisownia głosek takich jak „sz”, „cz” i litery „w” to przejaw polskiej okupacji. - Litwini wymordowali podczas II wojny światowej w Ponarach sto tysięcy polskich obywateli. A przecież o tym się tutaj milczy. Za to wywieszenie polskojęzycznej tabliczki na domu zostało skomentowane słowem „geoncidas”. Nie ma się co dziwić, ze działalność naszej grupy też jest tak określana - kontynuuje mój rozmówca.



Na co dzień wilnianie starają się jednak nie antagonizować żadnych środowisk. Obawiają się, że w przypadku odwetu ze strony Litwinów-nacjonalistów ucierpią niewinni - na przykład małe dzieci, które przyszły obejrzeć mecz Polonii. Co ciekawe, Brygady Wilno Polonia tak samo nienawidzą środowiska skinów i miejscowa Antifa - jest to pewnego rodzaju ewenementem. W sporadycznych atakach na fanów Polonii biorą udział nie tylko chuligani utożsamiający się z litewskimi klubami, ale także zwykli miejscowi drobni bandyci, którzy z kibicowaniem nie mają nic wspólnego. Konflikt ma więc przyczyny zdecydowanie bardziej złożone niż w przypadku polskich zatargów z konkurencyjnymi ekipami. U jego podstaw leży nienawiść do narodu jako całości.
- My jesteśmy spokojnymi ludźmi, ale nie dajemy sobie w kaszę dmuchać. Od początku istnienia naszej grupy zabrano nam tylko szalik upamiętniający „Żołnierzy wyklętych”. Nigdy nie straciliśmy żadnej flagi. Litwini wiedzą, że mogą nas „obić” tylko, kiedy mają znaczna przewagę - opowiada Darek.

Pionierzy z Polonii

Na Brygadę Wilno Polonia warto spojrzeć także jako na powstałe stosunkowo niedawno środowisko. Rajmund i jego znajomi zaznaczają, że od początku II wojny światowej wśród Polaków na Litwie nie istniała żadna grupa fanów piłkarskich. Przynależność do BPW’12 czasem wiąże się więc także z „atakami” ze strony... rodaków. Do Wilna dotarł lansowany w Polsce przez media stereotyp kibica piłkarskiego, przez co niektórzy uważają działalność fanów Polonii za zbędą. Inni sympatyzują z ruchami lewicowymi w stylu Antify i twierdzą, że takie inicjatywy należy tłamsić już w zarodku. Poloniści nie przywiązują do tego zbyt dużej wagi. „Robimy swoje” - kwitują krótko. Nie można jednak stwierdzić zdecydowanie, że polski ruch kibicowski zupełnie pozbawiony jest wsparcia.
- Zrozumienie i poparcie dla naszych działań okazuje „Kurier Wileński”, jedyny polski dziennik na wschodzie. Inne polskie media również odnoszą się życzliwie do klubu Polonia. Zdaje mi się też, że społeczność polska coraz częściej traktuje naszą grupę jako część siebie - zwierza się ze swoich obserwacji Rajmund.

Kresowa rywalizacja

Podczas rozmów z wilnianami nie mogłem pominąć tematu rzekomego konfliktu z kibicami innego polonijnego klubu – Pogoni Lwów. Wbrew opiniom pojawiającym się w Internecie, fani obu ekip nie są nastawieni do siebie wrogo. W sieci da się przeczytać wypowiedzi, w których Pogoni zarzuca się, że nie ma wielu aktywnie działających kibiców, a w Koronie i tak jest o niej głośniej niż o Polonii, ale kibice proszą, aby nie traktować ich poważnie. Oczywiście przyznają, że istnieje jakaś forma rywalizacji o prym na Kresach, ale to zjawisko całkowicie normalne i pozytywne, bo działa mobilizująco na obie grupy.
- Przekonanie o tym, że się nie lubimy jest wynikiem internetowej „napinki”. Rozmawiałem z kibicami z Lwowa, miedzy innymi z Marcinem Siembidą, który teraz już pracuje w Pogoni i zgodziliśmy się, że trzeba zapomnieć o tych „pyskówkach” - precyzuje Rajmund.

Polonia musi panować!

Brygada Wilno Polonia aktywnie działa już ponad rok, a jej członkowie wciąż pełni są młodzieńczego entuzjazmu i energii. Stąpają twardo po ziemi, mając pełną świadomość swoich możliwości, ale planują już kolejne oprawy i akcje patriotyczne. Otwarcie przyznają, że wszelkiego rodzaju przeszkody w działalności ekipy kibiców Polonii spowodowane są przez czynniki zewnętrzne. Wilnianie, w przeciwieństwie do wielu grup z Polski, nie mogą narzekać na stosunki z władzami klubu.
- Mamy pełne poparcie prezesa, nigdy nie robił nam żadnych przeszkód. Wszystkim kibicom w Polsce życzymy takich relacji z władzami klubu, jakie my mamy z panem Stefanem Kimso - opowiadają fani Polonii. - Prezes zawsze stoi po naszej stronie, nie usłyszeliśmy od niego jednego złego słowa, nawet kiedy podczas meczu przez przypadek nadpaliliśmy racą krzesełko na stadionie.



Ze strony władz ligi kibice Polonii także nie doświadczają przykrości.
- Nie spodziewamy się, że ktoś będzie chciał nas ukarać na przykład za odpalenie środków pirotechnicznych, nigdy się z tym nie spotkaliśmy. Na to na pewno nie możemy narzekać - podsumowuje Rajmund.
Poloniści przyznają, że skrycie marzą o awansie ich drużyny do litewskiej ekstraklasy, ale od razu dodają, że muszą brać pod uwagę realne do osiągnięcia cele. Dla Polonii planem na ten sezon jest utrzymanie w I lidze. Nie będzie łatwo, bo dla polskiego klubu jest to nie tylko wysiłek sportowy, ale także finansowy. Przyszłość rysuje się więc w niezbyt jasny sposób.
Jedno wiadomo na pewno - jeśli Brygada będzie w dalszym ciągu działać z takim zaangażowaniem i zapałem, usłyszmy o nich jeszcze nie raz. Warto więc propagować informację o ich akcjach wśród znajomych i śledzić na bieżąco informacje kibicowskie napływające z pięknego POLSKIEGO miasta malowniczo położonego na Wilią.

 

Michał Winciorek,

kibice.net